niedziela, 20 listopada 2016

Andrzej Cichocki - kapelan więzienny, coach i mówca


Andrzej Cichocki - niezwykła osoba, która przez bagaż swoich doświadczeń pokazuje światu, że każdy może „Pokonać Siebie!”. Polegał na swoich zdolnościach i dążył do osiągnięcia wyznaczonego celu. Osobiście podziwiamy go za to, że mimo wszelkich przeciwności losu zawsze potrafił wynieść z tego cenne lekcje i nauczył się nie popełniać tych samych błędów i tą właśnie wiedzie stara się przekazać swoim podopiecznym. Historie z jego życia potrafią zszokować i dać siłę do działania. Pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego postanowiliśmy zrobić z nim wywiad i dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Tak więc..









Success People: Jak wyglądały początki Twojej pracy? Co spowodowało, że zrezygnowałeś z pracy w korporacji?

Andrzej Cichocki: Jak byłem takim małym chłopakiem w Rypinie to strasznie podobały mi się filmy jak faceci wjeżdżali fajnymi samochodami do dużych budynków z parkingami podziemnymi. Zawsze marzyłem o tym aby pracować w takiej firmie. Często sobie to wizualizowałem, aż w końcu wylądowałem w Warszawie, nikogo nie znając. Poszedłem do firmy ubezpieczeniowej i zacząłem robić ankiety pod domami i centrum po to aby sprzedawać. Następnie z nich zaczęły pojawiać się moje mniejsze i większe sukcesy. Headhunterzy to dostrzegli. Dostałem kolejne propozycje i tak w zasadzie zmieniając firmę zmieniałem stanowiska. W końcu wylądowałem na stanowisku w zarządzie w AXA. Tam nie mogłem się dogadać z francuzami. Pracowaliśmy kilka lat razem, ale oni oczekiwali konkretnego wyniku według ich linii biznesowej. Powiedziałem, że według mnie to nie jest ok.. Powiedziałem „Cały czas ludzie są przygotowywani do sprzedaży produktów regularnych. A nagle mamy sprzedawać coś, ponieważ oni wymyślili - coś innego, co jest potrzebne, aby wykazali się na forum europejskim.” No i doszło do konfliktu na podstawie, którego stwierdziłem, że odchodzę. Nie będę się z nimi użerał. Tak więc zrobiłem, myśląc, że to jest czas na własny biznes.

A jak wyglądały początki tworzenia Twojego własnego biznesu? Od czego zacząłeś?

Same błędy. Zacząłem od tego, że dobrałem sobie bezsensownie wspólników, których nie znałem.  Miałem jakiś pomysł. Ktoś przyszedł do mnie i mówi:  „Zrobimy to razem”, akurat dobrze to rozegrał. Ja mówię: dobra, wchodzę w to. Więc tu był pierwszy błąd. Robić z kimś spółkę nie znając tego kogoś bazując tylko na tym, że myślisz, że jesteś dobry.. Ja myślałem, że jestem dobry po korporacji, ponieważ tam miałem dobre wyniki. To było bez sensu..  Później popełniłem kolejny błąd związany z kapitałem, mianowicie, z przeszacowaniem. Doszedłem do wniosku, że błędy na prawdę uczą. Jeżeli ktoś myśli oczywiście, bo czasami ktoś robi non stop błędy i nie wyciąga z nich wniosków. Przeprofilowałem pracę w działalności i od samego początku budowałem dwie nogi. Jedną sprzedażową, a drugą consultingową. Jedna i druga ma się dobrze.

Czym jest dla Ciebie sukces? Jak to dostrzegasz?

Sukces po prostu to bycie szczęśliwym. Dla mnie sukces w ogóle nie ma wymiaru finansowego. Sukcesem może być pani, która całe życie marzyła o tym, aby być nauczycielką i zrealizowała to. Sukcesem może być to że ktoś miał problem z czymś, ale sobie poradził z tym i zmienił swoje życie. Dla mnie sukces wiąże się z tym, że jest to zaplanowana realizacja jakiejś ambitnej idei, ambitnego celu, która pozwala Ci to osiągnąć. Ale stopniowa realizacja celu.. nie przypadek, tylko stopniowa, zaplanowana realizacja jakiejś ciekawej, pasjonującej idei.

Czym według Ciebie ludzie powinni kierować się w życiu, aby być szczęśliwym i osiągać sukces? Czy opierać się na dążeniu do pieniądza czy układać sobie życie według pasji?

Ja uważam, że szczęście daje życie zbilansowane. Pogoń za pieniądzem wynaturza. Ludzie myślą, że jak mają pieniądze to mają wszystko. Traktują innych nie tak jak trzeba, pokazując swoją wyższość. Ja zawsze mówię „Najpierw się rodzisz człowiekiem, później dopiero stajesz się prostytutką, lekarzem, bandytą, księdzem. Dopiero później.. najpierw jesteś człowiekiem.” Więc tak naprawdę to co każdemu życzę to prawdziwego człowieczeństwa.

Czy według Ciebie możemy zmienić swoją słabość w sukces? Czy możemy dzięki temu, że coś nam nie wychodzi stworzyć coś?

Możemy, zdecydowanie, bo to porażki tak na prawdę nas kształtują a nie sukces. Jeżeli potrafimy wyciągać wnioski z porażek to to powoduje, że w końcu osiągamy sukces. Zdecydowanie tak. Czasami.. Zobacz.. To jest tak jak ja cały czas myślałem, że moje życie osobiste związane z moim ojcem jest porażką, że to jest nieustępująca porażka. A teraz widzę ile mi to dało.

Jak zaczęły się Twoje przygody z zakładem karnym? Czego Cię nauczyli ludzie, którzy tam są? Czy możesz coś wynieść z tego?

Tak. Więźniowie mają swoje zasady. Te zasady często są na wolności niezrozumiałe. Oni są bardziej konsekwentni w tym co jest w tych zasadach niż my - ludzie na wolności. Doceniają wagę zasad i tego co tam obowiązuje. Przestrzegają je, ponieważ w przeciwnym razie mają dotkliwe uciążliwości. Nauczyli mnie też tego, że każda zmiana jest możliwa.

Jak zaczynałeś swoją karierę to kto był Twoim mentorem, takim na kim się wzorowałeś czy dążyłeś do takiej przemiany jak on?

Znaczy.. Na różnych etapach mojego życia pojawiały się różne osoby. Jedną z osób, w czasie kiedy byłem agentem była właśnie Małgosia Piotrowska o której mówiłem, znam ją od strony biznesowej. Akurat na tamtym etapie bardzo pomogła.
Inną osobą był Krzysztof P.  który wspierał mnie podczas pracy w korporacjach na wyższych stanowiskach. Jest to człowiek, który ujął mnie jednym swym zachowaniem. On rekrutował mnie do PZU. Gdy zacząłem tam pracę, on był wiceprezesem. A PZU jest firmą polityczną, więc mój początek był jego końcem.. Zwolnili go. Zachował się wtedy bardzo odpowiedzialnie. Zawołał  mnie i mówi: „Andrzej, gdybyś potrzebował czegokolwiek tutaj lub np. chcieli by Cię zwolnić, bo też mogli to mam być pierwszą osobą, do której zadzwonisz, bo czuję się za Ciebie odpowiedzialny.” I na bazie tych słów, zaczęliśmy współpracować. On tak biznesowo to bardzo mądry facet.

Czy sytuacja rodzinna odmieniła Twoje życie i jak to wpłynęło na Ciebie na przestrzeni lat?

Uważam, że sytuacja rodzinna cały czas ma wpływ na nasze życie. Inaczej wpływa w momencie, kiedy jesteśmy dziećmi, a trochę inaczej, kiedy jesteśmy już dorośli, a inaczej jeszcze kiedy mamy już swoją rodzinę. Tak na prawdę za każdym razem rodzina ma ogromny wpływ, bo ona może być albo wsparciem dla Ciebie albo ograniczeniem.  Jak jest wsparciem to jest super.. jak jest ograniczeniem to dochodzi do konfliktów. Oczywiście spełnia jeszcze jedną funkcję: może być ogromną motywacją do działania.

Jak długo trwało zanim wykreowałeś swoją markę? Teraz jesteś znany na całej Polsce jako mentor, coach, ale jak do tego szedłeś? I jak zaczęła się Twoja przygoda na wielkich scenach, bo byłeś na Życiu Bez Ograniczeń, to chyba największe takie wydarzenie. Jak tam trafiłeś? Jak długo Ci to zajęło?

Tak. Swoją firmę szkoleniowo-consultingową założyłem już w 2011 r. więc ona chwilę trwała. Wcześniej szkoliłem, ale to tak przy okazji. W 2011 podjąłem decyzję, że będę systematycznie to budował, natomiast miałem ustalone priorytety. Priorytetem nie był wtedy jeszcze consulting i szkolenia, tylko biznes, bo on mi dawał utrzymanie i przeżycie. Ale równocześnie to rozwijałem. Byłem kiedyś u Łukasza Milewskiego na NAC (National Achievers Congress) w 2013 r. To był duże wydarzenie, gdzie przyjechało ileś mówców z całego świata i wtedy właśnie zobaczyłem tych ludzi na scenie i wiedziałem, że też chce się tam znaleźć. Poszedłem do niego i powiedziałem w prost: „Chcę być na takiej scenie!”. Łukasz mi powiedział, żebyśmy się spotkali, pogadali i się umówili. Później brałem udział w kilku dużych  wydarzeniach. Życie Bez Ograniczeń była największym z nich. Podsumowując było zaplanowane działanie rozłożone w czasie.

Podczas swojego szkolenia wspominałeś, że podjąłeś w życiu około 10 kluczowych decyzji, czy żałujesz którejś z nich?

Jestem na takim etapie, że tych decyzji nie żałuję, ponieważ wiem, że nie mam na nie wpływu. Być może zrobiłbym coś inaczej, gdyby ta sama sytuacja się powtórzyła. Wiele decyzji było złych w moim życiu, ale mnie dużo nauczyły. Ze względu na ich wartość edukacyjną - nie żałuje ich. Prawda jest taka, że ileś rzeczy zrobiłbym inaczej, ponieważ teraz już wiem i doświadczyłem więcej.

Ważnym pytaniem, które musimy sobie zadać jest to „DLACZEGO?”, co jest Twoim „DLACZEGO?”?

To moje „Dlaczego?” cały czas się zmieniało. Na początku moim „Dlaczego?”, kiedy się podnosiłem, był mój syn. On był dla mnie największą motywacją. Ja miałem fioła na jego punkcie. Teraz ma już 19 lat i wyprowadza się ze swoją dziewczyną do swojego mieszkania. Natomiast później, kiedy dojrzałem już do określonego systemu wartości to skupiłem się na Bogu i na rodzinie. I to właśnie jest moje „Dlaczego?”.

Na ŻBO było mnóstwo dzieci. Co Cię tak do nich ciągnie?

Dzieci są fajne, bo są prawdziwe i naturalne, cieszą się na Twój widok. Takie dzieciaki się zmieniają wraz z wiekiem. Ciągnie mnie do nich ta prawdziwość i niewinność. One robią wiele błędów, ale są bezbronne. Dziecku można tyle krzywdy zrobić, ale też może dziecku dać dużo szczęścia.
No co.. po prostu kocham dzieciaki.

A mówiłeś jeszcze na ŻBO, że chciałbyś adoptować dziecko.

Tak! Jesteśmy w procesie adopcyjnym z żoną.

I tak jeszcze na koniec.. Jak byś mógł dać ludziom taką sentencje życiową, którą się kierujesz to co byś komuś mógł tak powiedzieć? Jakie hasło życiowe?


 Moje życiowe hasło to: Człowiek człowiekowi może dać dwie rzeczy: czas i samego siebie. i do tego zachęcam ludzi, żeby dawali czas i siebie. Bo tym można kogoś zbudować, a można kogoś zmasakrować. Mi oczywiście chodzi o to by ludzi budować. 






2 komentarze:

  1. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. 36 year old Budget/Accounting Analyst I Boigie Hegarty, hailing from Clifford enjoys watching movies like Private Parts and Gambling. Took a trip to The Sundarbans and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. link

    OdpowiedzUsuń