Witajcie Kochani!
Po dłuższej przerwie wracamy ze zdwojoną siłą. Już za kilka dni Święta i Nowy Rok, wszędzie czuć tę atmosferę, pachnie pierniczkami, świecą się ozdoby, nie możemy się już doczekać usiąść do kolacji z rodziną, podzielić się opłatkiem i śpiewać kolędy.
W ten wspaniały czas dla rodziny i bliskich mieliśmy okazję poczuć tę magiczną atmosferę Świąt na jarmarku Bożonarodzeniowym we Wrocławiu. Choinka, sanie Mikołaja, renifery to wszystko buduje klimat.
Zaczęliśmy naszą wycieczkę od lodowiska ze znajomymi. Było wspaniale, odrobina sportu w dobrym towarzystwie, oczywiście nie obyło się bez pierwszych upadków. Trochę siniaków i sezon rozpoczęty. Następnie dotarliśmy na jarmark gdzie mijali nas uśmiechnięci ludzie, wszędzie pachnie pysznym jedzonkiem i grzańcem świątecznym. Obeszliśmy wszystkie stanowiska, zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, wypiliśmy grzaniec.Piękna choinka na środku rynku na prawdę robi wrażenie i z racji tego że była to nasza pierwsza wyprawa na jarmark i musimy przyznać że było cudownie. Obydwoje uwielbiamy Święta, bo jest to czas w którym rodzina jest na pierwszym miejscu. Podczas wigilii wszyscy składają sobie życzenia, śpiewają kolędy, świeci choinka, idealny moment na refleksję. Jest to czas kiedy każdy jest na prawdę szczęśliwy ze spotkania, prezenty nie są wtedy najważniejsze ponieważ każdy czuję się lepiej dając radość komuś spełniając ich marzenia.
W te Święta postanowiliśmy uszczęśliwić nasze rodziny drobnymi upominkami, i jak zawsze pomóc w przedświątecznych przygotowaniach. Sernik, makowiec to wszystko przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy każdy z nas czekał na nurkowanie pod choinką. Tak jak już wspomnieliśmy tera ważniejsze jest dla nas uszczęśliwienie bliskich.
Uważamy że jest to doskonały czas na podsumowanie roku i podziękowanie za wszystko co nas spotkało, i tworzenie listy celów na następny rok.
Otóż z okazji zbliżających się Świat Bożego Narodzenia życzymy wszystkich spokojnych świąt w gronie rodziny w ciepłej atmosferze. Aby te święta zostawiły po sobie tylko dobre wspomnienia, które będą zapamiętane na długo. Życzymy uśmiechu na twarzy, śniegu za oknem i poczucia spełnienia.
Success People
poniedziałek, 19 grudnia 2016
poniedziałek, 28 listopada 2016
Kilka słów o nas..
Witajcie Kochani!
Dzisiejszy post wyjątkowo będzie trochę inny niż przewiduję nasz blog, ponieważ nie będzie wywiadem. Z racji tego, że pierwszy post powstał bez dłuższego przedstawienia naszej osoby to chyba czas najwyższy to nadrobić i się przedstawić..
Mam na imię Wiktoria Koszelowska. W tym roku rozpoczęłam studia na kierunku biznes i administracja. W wieku 8 lat przeprowadziłam się z mamą z Ukrainy do Polski i tutaj zaczęła się przygoda. W moim życiu miałam dużo sytuacji, które robiły mnie silniejszą, to wszystko kreowało to kim teraz jestem. Dzięki naszemu blogu mamy okazję poznać ludzi, którzy według nas osiągnęli sukces w biznesie i rozwoju osobistym, którzy na prawdę budzą podziw swoimi osiągnięciami.
Jak już zauważyłam ważnym elementem kreującym człowieka sukcesu jest rozwój osobisty. Zawsze jakoś starałam się pracować nad sobą, ale było to mało efektywne. Jednak w pewnym momencie pokierował mnie Hubert. Z racji tego, że miał większą wiedzę, pomógł mi zacząć. Także moja prawdziwa przygoda z rozwojem osobistym rozpoczęła się dość nie dawno. Zaczęłam od webinarów Michała Wawrzyniaka, książek biznesowo-rozwojowych.
13 listopada wzięliśmy udział w naszym pierwszym wspólnym szkoleniu, które na pewno nie było ostatnim. Poznając Andrzeja Cichockiego i Łukasza Milewskiego, wiem w którą stronę iść żeby być lepsza wersja siebie. Jestem uparta i zawsze dążę do celu, nie boje się podejmować nowych wyzwań, ale praca nad sobą jest chyba największym. Teraz biorę udział w projekcie Michała Wawrzyniaka „MentalWoman” i uczę się pozytywnego egoizmu.
Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale mam już podstawę, która mogę rozbudowywać.
Mam na imię Hubert Burdzy i jestem uczniem klasy maturalnej. Moja przygoda z rozwojem osobistym rozpoczęła się w dość wczesnym wieku. Od pierwszego dużego wydarzenia jakim było MMI (Millionaire Mind Intensive), w którym miałem zaszczyt uczestniczyć. Byłem pod wrażeniem atmosfery, energii i ogromu wiedzy, którą otrzymałem. Zawdzięczam to mojemu ojcu, który mnie tam zabrał i właśnie w tamtym momencie zasiał u mnie ziarenko w głowie. Długo nie kontynuowałem pracy nad sobą, aż w końcu po roku poczułem, że nadszedł czas rozwijania tego ziarenka. Od tego czasu przeczytałem już wiele książek, byłem na 5 szkoleniach i obejrzałem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt webinarów na temat rozwoju osobistego, finansów i dążenia do lepszej wersji siebie.
Od jakiegoś czasu wspieramy się całym sercem i dążymy do jak najlepszego życia. Razem staramy się zdobytą wiedzę wprowadzać w życie i wspólnie wspinamy się na szczyt, aby zasłużyć na miano ludzi sukcesu.
Dzisiejszy post wyjątkowo będzie trochę inny niż przewiduję nasz blog, ponieważ nie będzie wywiadem. Z racji tego, że pierwszy post powstał bez dłuższego przedstawienia naszej osoby to chyba czas najwyższy to nadrobić i się przedstawić..
Mam na imię Wiktoria Koszelowska. W tym roku rozpoczęłam studia na kierunku biznes i administracja. W wieku 8 lat przeprowadziłam się z mamą z Ukrainy do Polski i tutaj zaczęła się przygoda. W moim życiu miałam dużo sytuacji, które robiły mnie silniejszą, to wszystko kreowało to kim teraz jestem. Dzięki naszemu blogu mamy okazję poznać ludzi, którzy według nas osiągnęli sukces w biznesie i rozwoju osobistym, którzy na prawdę budzą podziw swoimi osiągnięciami.
Jak już zauważyłam ważnym elementem kreującym człowieka sukcesu jest rozwój osobisty. Zawsze jakoś starałam się pracować nad sobą, ale było to mało efektywne. Jednak w pewnym momencie pokierował mnie Hubert. Z racji tego, że miał większą wiedzę, pomógł mi zacząć. Także moja prawdziwa przygoda z rozwojem osobistym rozpoczęła się dość nie dawno. Zaczęłam od webinarów Michała Wawrzyniaka, książek biznesowo-rozwojowych.
13 listopada wzięliśmy udział w naszym pierwszym wspólnym szkoleniu, które na pewno nie było ostatnim. Poznając Andrzeja Cichockiego i Łukasza Milewskiego, wiem w którą stronę iść żeby być lepsza wersja siebie. Jestem uparta i zawsze dążę do celu, nie boje się podejmować nowych wyzwań, ale praca nad sobą jest chyba największym. Teraz biorę udział w projekcie Michała Wawrzyniaka „MentalWoman” i uczę się pozytywnego egoizmu.
Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale mam już podstawę, która mogę rozbudowywać.
Mam na imię Hubert Burdzy i jestem uczniem klasy maturalnej. Moja przygoda z rozwojem osobistym rozpoczęła się w dość wczesnym wieku. Od pierwszego dużego wydarzenia jakim było MMI (Millionaire Mind Intensive), w którym miałem zaszczyt uczestniczyć. Byłem pod wrażeniem atmosfery, energii i ogromu wiedzy, którą otrzymałem. Zawdzięczam to mojemu ojcu, który mnie tam zabrał i właśnie w tamtym momencie zasiał u mnie ziarenko w głowie. Długo nie kontynuowałem pracy nad sobą, aż w końcu po roku poczułem, że nadszedł czas rozwijania tego ziarenka. Od tego czasu przeczytałem już wiele książek, byłem na 5 szkoleniach i obejrzałem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt webinarów na temat rozwoju osobistego, finansów i dążenia do lepszej wersji siebie.
Od jakiegoś czasu wspieramy się całym sercem i dążymy do jak najlepszego życia. Razem staramy się zdobytą wiedzę wprowadzać w życie i wspólnie wspinamy się na szczyt, aby zasłużyć na miano ludzi sukcesu.
niedziela, 20 listopada 2016
Andrzej Cichocki - kapelan więzienny, coach i mówca
Andrzej Cichocki - niezwykła osoba, która przez bagaż swoich doświadczeń pokazuje światu, że każdy może „Pokonać Siebie!”. Polegał na swoich zdolnościach i dążył do osiągnięcia wyznaczonego celu. Osobiście podziwiamy go za to, że mimo wszelkich przeciwności losu zawsze potrafił wynieść z tego cenne lekcje i nauczył się nie popełniać tych samych błędów i tą właśnie wiedzie stara się przekazać swoim podopiecznym. Historie z jego życia potrafią zszokować i dać siłę do działania. Pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego postanowiliśmy zrobić z nim wywiad i dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Tak więc..
Success People: Jak wyglądały
początki Twojej pracy? Co spowodowało, że zrezygnowałeś z pracy w korporacji?
Andrzej Cichocki:
Jak byłem takim małym chłopakiem w Rypinie to strasznie podobały mi się filmy
jak faceci wjeżdżali fajnymi samochodami do dużych budynków z parkingami podziemnymi.
Zawsze marzyłem o tym aby pracować w takiej firmie. Często sobie to
wizualizowałem, aż w końcu wylądowałem w Warszawie, nikogo nie znając.
Poszedłem do firmy ubezpieczeniowej i zacząłem robić ankiety pod domami i
centrum po to aby sprzedawać. Następnie z nich zaczęły pojawiać się moje mniejsze
i większe sukcesy. Headhunterzy to dostrzegli. Dostałem kolejne propozycje i
tak w zasadzie zmieniając firmę zmieniałem stanowiska. W końcu wylądowałem na stanowisku
w zarządzie w AXA. Tam nie mogłem się dogadać z francuzami. Pracowaliśmy kilka
lat razem, ale oni oczekiwali konkretnego wyniku według ich linii biznesowej. Powiedziałem,
że według mnie to nie jest ok.. Powiedziałem „Cały czas ludzie są przygotowywani
do sprzedaży produktów regularnych. A nagle mamy sprzedawać coś, ponieważ oni
wymyślili - coś innego, co jest potrzebne, aby wykazali się na forum
europejskim.” No i doszło do konfliktu na podstawie, którego stwierdziłem, że
odchodzę. Nie będę się z nimi użerał. Tak więc zrobiłem, myśląc, że to jest
czas na własny biznes.
A jak wyglądały początki
tworzenia Twojego własnego biznesu? Od czego zacząłeś?
Same
błędy. Zacząłem od tego, że dobrałem sobie bezsensownie wspólników, których nie
znałem. Miałem jakiś pomysł. Ktoś
przyszedł do mnie i mówi: „Zrobimy to
razem”, akurat dobrze to rozegrał. Ja mówię: dobra, wchodzę w to. Więc tu był
pierwszy błąd. Robić z kimś spółkę nie
znając tego kogoś bazując tylko na tym, że myślisz, że jesteś dobry.. Ja
myślałem, że jestem dobry po korporacji, ponieważ tam miałem dobre wyniki. To
było bez sensu.. Później popełniłem
kolejny błąd związany z kapitałem, mianowicie, z przeszacowaniem. Doszedłem do
wniosku, że błędy na prawdę uczą. Jeżeli ktoś myśli oczywiście, bo czasami ktoś
robi non stop błędy i nie wyciąga z nich wniosków. Przeprofilowałem pracę w
działalności i od samego początku budowałem dwie nogi. Jedną sprzedażową, a
drugą consultingową. Jedna i druga ma się dobrze.
Czym jest dla Ciebie sukces? Jak
to dostrzegasz?
Sukces
po prostu to bycie szczęśliwym. Dla mnie sukces w ogóle nie ma wymiaru
finansowego. Sukcesem może być pani, która całe życie marzyła o tym, aby być nauczycielką
i zrealizowała to. Sukcesem może być to że ktoś miał problem z czymś, ale sobie
poradził z tym i zmienił swoje życie. Dla mnie sukces wiąże się z tym, że jest
to zaplanowana realizacja jakiejś ambitnej idei, ambitnego celu, która pozwala
Ci to osiągnąć. Ale stopniowa realizacja celu.. nie przypadek, tylko stopniowa,
zaplanowana realizacja jakiejś ciekawej, pasjonującej idei.
Czym według Ciebie ludzie powinni
kierować się w życiu, aby być szczęśliwym i osiągać sukces? Czy opierać się na
dążeniu do pieniądza czy układać sobie życie według pasji?
Ja
uważam, że szczęście daje życie zbilansowane. Pogoń za pieniądzem wynaturza.
Ludzie myślą, że jak mają pieniądze to mają wszystko. Traktują innych nie tak
jak trzeba, pokazując swoją wyższość. Ja zawsze mówię „Najpierw się rodzisz
człowiekiem, później dopiero stajesz się prostytutką, lekarzem, bandytą,
księdzem. Dopiero później.. najpierw jesteś człowiekiem.” Więc tak naprawdę to
co każdemu życzę to prawdziwego człowieczeństwa.
Czy według Ciebie możemy zmienić
swoją słabość w sukces? Czy możemy dzięki temu, że coś nam nie wychodzi
stworzyć coś?
Możemy, zdecydowanie, bo to porażki tak na prawdę nas kształtują a nie sukces.
Jeżeli potrafimy wyciągać wnioski z porażek to to powoduje, że w końcu osiągamy
sukces. Zdecydowanie tak. Czasami.. Zobacz.. To jest tak jak ja cały czas
myślałem, że moje życie osobiste związane z moim ojcem jest porażką, że to jest
nieustępująca porażka. A teraz widzę ile mi to dało.
Jak zaczęły się Twoje przygody z
zakładem karnym? Czego Cię nauczyli ludzie, którzy tam są? Czy możesz coś
wynieść z tego?
Tak. Więźniowie
mają swoje zasady. Te zasady często są na wolności niezrozumiałe. Oni są
bardziej konsekwentni w tym co jest w tych zasadach niż my - ludzie na wolności.
Doceniają wagę zasad i tego co tam obowiązuje. Przestrzegają je, ponieważ w
przeciwnym razie mają dotkliwe uciążliwości. Nauczyli mnie też tego, że każda
zmiana jest możliwa.
Jak zaczynałeś swoją karierę to
kto był Twoim mentorem, takim na kim się wzorowałeś czy dążyłeś do takiej
przemiany jak on?
Znaczy.. Na różnych etapach mojego życia pojawiały się różne osoby. Jedną z
osób, w czasie kiedy byłem agentem była właśnie Małgosia Piotrowska o której
mówiłem, znam ją od strony biznesowej. Akurat na tamtym etapie bardzo pomogła.
Inną osobą
był Krzysztof P. który wspierał mnie podczas pracy w korporacjach na
wyższych stanowiskach. Jest to człowiek, który ujął mnie jednym swym
zachowaniem. On rekrutował mnie do PZU. Gdy zacząłem tam pracę, on był
wiceprezesem. A PZU jest firmą polityczną, więc mój początek był jego końcem..
Zwolnili go. Zachował się wtedy bardzo odpowiedzialnie. Zawołał mnie i mówi: „Andrzej, gdybyś potrzebował
czegokolwiek tutaj lub np. chcieli by Cię zwolnić, bo też mogli to mam być
pierwszą osobą, do której zadzwonisz, bo czuję się za Ciebie odpowiedzialny.” I
na bazie tych słów, zaczęliśmy współpracować. On tak biznesowo to bardzo mądry
facet.
Czy sytuacja rodzinna odmieniła
Twoje życie i jak to wpłynęło na Ciebie na przestrzeni lat?
Uważam,
że sytuacja rodzinna cały czas ma wpływ na nasze życie. Inaczej wpływa w
momencie, kiedy jesteśmy dziećmi, a trochę inaczej, kiedy jesteśmy już dorośli,
a inaczej jeszcze kiedy mamy już swoją rodzinę. Tak na prawdę za każdym razem
rodzina ma ogromny wpływ, bo ona może być albo wsparciem dla Ciebie albo
ograniczeniem. Jak jest wsparciem to
jest super.. jak jest ograniczeniem to dochodzi do konfliktów. Oczywiście
spełnia jeszcze jedną funkcję: może być ogromną motywacją do działania.
Jak długo trwało zanim
wykreowałeś swoją markę? Teraz jesteś znany na całej Polsce jako mentor, coach,
ale jak do tego szedłeś? I jak zaczęła się Twoja przygoda na wielkich scenach,
bo byłeś na Życiu Bez Ograniczeń, to chyba największe takie wydarzenie. Jak tam
trafiłeś? Jak długo Ci to zajęło?
Tak. Swoją
firmę szkoleniowo-consultingową założyłem już w 2011 r. więc ona chwilę trwała.
Wcześniej szkoliłem, ale to tak przy okazji. W 2011 podjąłem decyzję, że będę
systematycznie to budował, natomiast miałem ustalone priorytety. Priorytetem
nie był wtedy jeszcze consulting i szkolenia, tylko biznes, bo on mi dawał utrzymanie
i przeżycie. Ale równocześnie to rozwijałem. Byłem kiedyś u Łukasza Milewskiego
na NAC (National Achievers Congress) w 2013 r. To był duże wydarzenie, gdzie
przyjechało ileś mówców z całego świata i wtedy właśnie zobaczyłem tych ludzi
na scenie i wiedziałem, że też chce się tam znaleźć. Poszedłem do niego i
powiedziałem w prost: „Chcę być na takiej scenie!”. Łukasz mi powiedział,
żebyśmy się spotkali, pogadali i się umówili. Później brałem udział w kilku
dużych wydarzeniach. Życie Bez
Ograniczeń była największym z nich. Podsumowując było zaplanowane działanie
rozłożone w czasie.
Podczas swojego szkolenia
wspominałeś, że podjąłeś w życiu około 10 kluczowych decyzji, czy żałujesz
którejś z nich?
Jestem
na takim etapie, że tych decyzji nie żałuję, ponieważ wiem, że nie mam na nie
wpływu. Być może zrobiłbym coś inaczej, gdyby ta sama sytuacja się powtórzyła.
Wiele decyzji było złych w moim życiu, ale mnie dużo nauczyły. Ze względu na
ich wartość edukacyjną - nie żałuje ich. Prawda jest taka, że ileś rzeczy zrobiłbym
inaczej, ponieważ teraz już wiem i doświadczyłem więcej.
Ważnym pytaniem, które musimy
sobie zadać jest to „DLACZEGO?”, co jest Twoim „DLACZEGO?”?
To
moje „Dlaczego?” cały czas się zmieniało. Na początku moim „Dlaczego?”, kiedy
się podnosiłem, był mój syn. On był dla mnie największą motywacją. Ja miałem
fioła na jego punkcie. Teraz ma już 19 lat i wyprowadza się ze swoją dziewczyną
do swojego mieszkania. Natomiast później, kiedy dojrzałem już do określonego
systemu wartości to skupiłem się na Bogu i na rodzinie. I to właśnie jest moje „Dlaczego?”.
Na ŻBO było mnóstwo dzieci. Co
Cię tak do nich ciągnie?
Dzieci
są fajne, bo są prawdziwe i naturalne, cieszą się na Twój widok. Takie
dzieciaki się zmieniają wraz z wiekiem. Ciągnie mnie do nich ta prawdziwość i niewinność.
One robią wiele błędów, ale są bezbronne. Dziecku można tyle krzywdy zrobić,
ale też może dziecku dać dużo szczęścia.
No co.. po
prostu kocham dzieciaki.
A mówiłeś jeszcze na ŻBO, że
chciałbyś adoptować dziecko.
Tak!
Jesteśmy w procesie adopcyjnym z żoną.
I tak jeszcze na koniec.. Jak byś
mógł dać ludziom taką sentencje życiową, którą się kierujesz to co byś komuś
mógł tak powiedzieć? Jakie hasło życiowe?
Subskrybuj:
Posty (Atom)